Cztery singlowe title reigny w main rosterze, jeden w NXT. Feudy, które jako pierwsze zaprowadziły kobiety do main eventów PPV – ponownie zarówno w rosterze rozwojowym jak i głównym. Połówka drużyny, która jako pierwsza w przywróconej po 30 latach dywizji zwyciężyła pasy tag team kobiet nie widziane w federacji od 1989 r. Nie najgorsza sumka wpływająca regularnie na konto. To między innymi jej walki przekonały sporą część fanów do kobiecego wrestlingu, a jedna z nich sprawiła, że Vince McMahon stwierdził, iż znów można na nim zarabiać. Na papierze wszystko to wygląda co najmniej przyzwoicie. Dlaczego więc możliwym jest, że jej ostatni występ w WWE miał już miejsce?

Trudne początki
Mercedes KV – jak była znana na scenie niezależnej – rozpoczęła karierę na natchniona japońską All Japan Women’s Pro Wrestling i idolem Eddym Guerrero debiutując w sierpniu 2010 r. mając 18 lat. Na treningach była jedyną kobietą, a ze względu na gabaryty inni adepci bali się wykonywać na niej akcje, których się uczyli. Dwa lata później podpisała kontrakt rozwojowy z WWE. Przez pierwsze miesiące nie potrafiła jednak odnaleźć tego czegoś co odróżniłoby ją od pozostałych uśmiechających się, zawsze pozytywnie nastawionych postaci po jasnej stronie mocy. Czegoś co pozwoliłoby jej zaangażować fanów w historie, jakie stara się opowiedzieć. W pewnym momencie rozważano nawet rozwiązanie z nią kontraktu, jednak temat zamknął dostrzegający w niej wielki potencjał William Regal. Wielka zmiana nastąpiła kiedy zaczęła występować w gimmicku legit boss, zainspirowany przede wszystkim kuzynem, który w dzieciństwie zabierał ją na wrestlingowe gale – Snoop Doggiem.
Jesteś dobra, ale…
Tego, że Banks jest dobra w tym co robi nie trzeba nikomu tłumaczyć, każdy potrafi dostrzec jej talent nawet jeśli niekoniecznie darzy ją sympatią czy ocenia tak wysoko jak jej najwięksi fani. Co najważniejsze wiedzą to też odpowiednie osoby w WWE – nie bez powodu w sytuacji kiedy potrzeba było kogoś, z kim powracająca po półtorarocznej przerwie od występów w ringu Paige będzie się czuła pewnie i bezpiecznie w kilkunastominutowej walce wybór padł na Sashę. Nie bez powodu potrzebując kogoś kto miałby brać udział w walce przez większość pierwszego kobiecego Royal Rumble matchu i pomóc zarówno młodszym stażem jak i powracającym gwiazdom z przeszłości w odnalezieniu się w zamieszaniu wybór agenta odpowiedzialnego za konstrukcję blisko godzinnej walki padł na doświadczoną Banks. Można dyskutować o tym czy jest w dywizji ktoś z lepszym sellingiem czy radzący sobie od niej lepiej w wyciąganiu z rywalek tego co najlepsze. Po WrestleManii 32, na której match z jej udziałem był jednym z niewielu pozytywów kilkugodzinnej gali praktycznie zniknęła z TV – chcemy poczekać z jej feudem z Charlotte do SummerSlam brzmiał plan. Fani jednak nie zapomnieli i co tydzień w trakcie segmentów z udziałem pań można było usłyszeć głośne We want Sasha!. Jak to często w WWE bywa plany się zmieniły i z powodu brand splitu powróciła na czerwoną tygodniówkę pod koniec czerwca.
W trakcie jej długiej rywalizacji z Flair trzykrotnie zdobywała pas mistrzowski Raw – za każdym razem tracąc go jednak przy pierwszej możliwej okazji. Jak sama zawodniczka później przyznawała w trakcie podcastu z Samem Robertsem taki booking odbierał jej pewność siebie;
Kiedy je [mistrzostwo] odzyskałam myślałam ‚dobra, może im pokażę, że jestem w stanie je trzymać dłużej niż dwa tygodnie’. I nie wiem. To ze mną było coś nie tak czy po prostu chcieli kontynuować [szybkie zmiany mistrzyni]? Nie wiem.
W trakcie tego feudu dowiedzieliśmy się także, że jest jedną z osób, które przy odpowiednim story potrafią przyciągnąć czy zatrzymać ludzi przed telewizorami, przez co tym bardziej zastanawiające jest prowadzenie jej postaci w ostatnich kilkunastu miesiącach biorąc pod uwagę obecne problemy z ratingami. W pewnym sensie pokazuje to też nieporadność WWE z wykorzystywaniem potencjału swoich gwiazd.

Fragment wydania tygodnika Wrestling Observer Newsletter z tamtego okresu.
Jeśli sukces Rondy Rousey w świecie MMA zachęcił Triple H’a do dania szansy żeńskiej dywizji i otworzył drzwi do poważniejszego jej traktowania, to Four Horsewomen – nieoficjalna, nazwana tak przez fanów grupa wrestlerek złotego rosteru składająca się z Banks, Charlotte Flair, Becky Lynch oraz Bayley – wykopała te drzwi z zawiasów. Jej rywalizacja z tą ostatnią z mistrzostwem kobiet NXT na szali z miejsca stała się klasykiem brandu, którego znakiem firmowym są storyline’y i walki na najwyższym poziomie. I tu dochodzimy do najprawdopodobniej największego hamulca jej kariery w WWE…
Longterm storywhat?
Najlepsze storyline’y, które pamiętamy na lata najczęściej są tymi, które pozwalają nam się zaangażować emocjonalnie na dłużej niż kilka tygodni. Po których patrzymy wstecz na podbudowę i widzimy, że wszystko układa się w logiczną całość a kolejne dodawane cegiełki mają sens. Niekoniecznie te, które mają zaskakujący finał. Przeciwnie – historie, które od początku pokazują nam jakie będzie zakończenie, po drodze budując w nas chęć zobaczenia danego finału. Oferują w jej trakcie twists and turns, ale wciąż w przemyślany sposób prowadzą nas z punktu A do punktu B. Hulk Hogan vs Randy Savage. Kazuchika Okada vs Kenny Omega. NWO vs Sting (może i nie do końca wypaliło wykonanie na ostatniej prostej, ale pomysł był dobry – zawinił sędzia). Podobnie jak w filmach z superbohaterami, które oglądamy zakładając z góry, że ci dobrzy wygrają i w większości przypadków mamy rację – a nawet jeśli się tak nie dzieje to dlatego, by dobro mogło triumfować w kontynuacji. Po turbulencjach i walce z przeciwnościami losu naszych herosów spodziewanie docieramy do punktu B.
Jak to wyglądało w przypadku feudu Banks z Bayley, który przecież tak dobrze zadziałał wcześniej? The Hugger debiutuje w rosterze głównym w lecie 2016 roku i z miejsca ich losy się splatają. Od tego momentu jesteśmy świadkami historii o przyjaźni tej dwójki co tydzień oglądając jak razem spędzają czas, występują jako tag team czy wzajemnie wspierając się w swoich staraniach RAW women’s championship w tle równie regularnie słuchając Corey’a Gravesa wieszczącego wielką katastrofę i wbicie noża w plecy przyjaciółki przez Banks. Pierwsza okazja pojawiła się kiedy Bayley zdobyła swoje pierwsze mistrzostwo w czerwonym brandzie, ale na zbliżającej się WrestleManii obie znalazły się w 4-wayu razem z Charlotte Flair i Nią Jax. W następnych miesiącach ich role zmniejszyły się w związku z przybyciem na tygodniówkę Alexy Bliss, która miała zostać twarzą dywizji.
Plany na odnowienie ich rywalizacji powróciły na początku ubiegłego roku kiedy Banks wyeliminowała przyjaciółkę z Royal Rumble matchu a w kolejnych tygodniach byliśmy świadkami narastającego napięcia między zawodniczkami. W końcu w trakcie lutowego Elimination Chamber matchu Sasha odwróciła się od Bayley zrzucając ją z jednej z komór niczym Skaza zrzucający Mufasę pod kopyta pędzącego stada antylop gnu w Królu Lwie Disneya. Na Raw jednak panie się pogodziły, albo tak przynajmniej się wydawało i przez następnych kilka odcinków było coraz bliżej wybuchu konfliktu aż finalnie na przedostatnim czerwonym show przed WrestleManią 34 zobaczyliśmy wielki brawl na zapleczu, który zaprowadził je do… battle royal w kick offie największej gali roku. Dzień później walczyły już ramię w ramię przeciwko Riott Squad. Ze sobą zmierzyły się tydzień później – wreszcie ruszamy? Otóż nie – match zakończył się po interwencji wcześniej wspomnianej grupy rozpoczynając feud między teamami trwający przez następną część roku dając nam zatrważającą liczbę 18 walk na Raw lub PPV między stronami w każdej możliwej kombinacji do końca roku (klik). Pod koniec czerwca raz jeszcze wrócono do do pomysłu z rywalizacją, kiedy po jednej z porażek Bayley zaatakowała partnerkę (rzucając nawet you ain’t shit Sasha! co zainspirowało fanów do ciekawego projektu t-shirtu). Teraz! To musi być to! To… Nope, jeszcze tego samego wieczora GM Raw Kurt Angle wysłał obie zainteresowane na terapię do doktora Shelby’ego. Tak, tego samego od komediowych segmentów z Danielem Bryanem i Kanem sprzed kilku lat.

Po miesiącach bezcelowego błądzenia w dywizji, która nie istniała w trakcie Bożonarodzeniowego odcinka Raw Vince McMahon ogłosił stworzenie (a raczej przywrócenie, ale WWE ma swoją wersję historii – szok) pasów tag team kobiet. The Boss n’ Hug Connection – jak nazwały swój team – wygrały mistrzostwa w Elimination Chamber matchu dwa miesiące później. „Nie wyszło z feudem po przeciwnych stronach barykady, to sprawmy, że te tytuły będą traktowane poważnie” pomyślały mistrzynie licząc na szansę na ustabilizowanie ich prestiżu. Znaki ze strony organizacji mogły dawać powody, że tym razem coś z tego wyjdzie; pojawiły się nawet na NXT by otworzyć furtkę do obrony przeciwko jednemu z teamów z tamtejszego rosteru zgodnie z zasadami mówiącymi, że pasy będą bronione między brandami. Rzeczywistość przyniosła jednak koniec panowania już na WrestleManii kilka tygodni po rozpoczęciu i rozpad teamu – Bayley została przeniesiona na wtorkowe show w drafcie.
Bezpiecznie można stwierdzić, że nie jest to wymarzony blow off historii opowiadanej przez blisko trzy lata. To nie zły przykład prowadzenia fabuły z punktu A do punktu B ze zwrotami akcji w trakcie. To przykład fabuły, w której niejednokrotnie zmieniano punkt B w połowie drogi z punktu A.
Co dalej?
Rosnąca frustracja, pasja do biznesu i chęć bycia kimś więcej niż szary pracownik fabryki marzący o skończonej zmianie i przelewie na konto w momencie przyjścia do pracy w końcu sprawiły, że miała dość i po WrestleManii poprosiła o rozwiązanie kontraktu. Jak można się domyślać, mając na uwadze pojawienie się AEW – które na pewno nie pogardziłoby takim dodatkiem do swojego rosteru – WWE nie ma zamiaru ułatwiać życia Banks. W nadziei na zmianę zdania dostała kilka tygodni wolnego na odetchnięcie i przemyślenie sprawy będąc we wstępnych planach na majowe Money in the Bank PPV. Wszystko wskazuje jednak na to, że zamierza odczekać do końca umowy i poszukać szczęścia gdzie indziej. Tu może jednak pojawić się problem, bowiem wiemy jak skonstruowane potrafią być kontrakty oferowane przez federację McMahona. Daleko szukać nie trzeba: Kilka tygodni temu Luke Harper w podobnej sytuacji nie dość, że nie dostał zgody na odejście to jeszcze dowiedział się, że w związku z ostatnią kontuzją jego kontrakt został wydłużony o kilka miesięcy. Można także przywołać przykład Neville’a, które przez blisko rok siedział na kanapie w swoim domu w Newcastle zanim WWE pozwoliło mu oficjalnie rozstać się z federacją – należy jednak pamiętać, że sytuacja na rynku pracy była nieco inna. Wygląda na to, że w najbliższym czasie wrestlerkę z Bostonu będziemy mogli oglądać co najwyżej na jej Instagramowym profilu.
Tekst oryginalnie napisany na początku maja. Od tego czasu sytuacja lekko się zmieniła i wygląda na to, że Banks w najbliższych miesiącach może wrócić do WWE.