Pamiętne storyline’y 2010s: Wbiec na szczyt bez względu na koszta

Skoro zbliżamy się nie tyle do końca kolejnego roku, ile także do końca dekady pomyślałem, że można zrobić małą serię i przypomnieć najlepsze, największe, najważniejsze czy z innego powodu naj… storyline’y ostatnich dziesięciu lat w wrestlingu. Ma być w miarę regularnie. Ma być pozytywnie – przynajmniej na razie. Na początek już małe oszustwo, bo rywalizacja, która dzisiaj znajdzie się pod lupą, swoją pierwszą część miała jeszcze w 2009 roku, ale były to wydarzenia dość ważne dla dalszej fabuły i pominięcie ich byłoby niewskazane.

Historia zaczęła się dość niewinnie: Michaels wywalczył sobie prawo stanięcia w ringu z Undertakerem na WrestleManii 25 pokonując kolejno JBL’a i Vladimira Kozlova (member that guy?). Pierwsze napięcie pojawiło się, kiedy HBK zaatakował swojego nadchodzącego rywala po tag team matchu, w którym ramię w ramię rozprawili się z wcześniej wspomnianą dwójką.

W następnych tygodniach panowie naprzemiennie atakowali się, podczas gdy Shawn – czerpiąc inspirację ze swojej życiowej przemiany i religijności – dodatkowo starał się wejść do głowy Deadmana przedstawiając się jako jego zupełne przeciwieństwo. Dobro vs zło. Niebo vs piekło. Pewności siebie dodawał mu także fakt, że ilekroć panowie spotykali się w singlowych pojedynkach, górą za każdym razem był HBK.

Fani zebrani na arenie w Houston oraz w domach przed telewizorami zobaczyli, jak weterani mimo upływu lat po raz kolejny tworzą klasyka, który zapisał się na kartach historii jako jedna z najlepszych walk. Lekko ponad półgodzinny spektakl trzymał w napięciu od początku do końca, a wyraz twarzy Undertakera, kiedy jego rywal kick-outował po jego firmowym piledriverze i „Chokeslams… Last Rides… Tombstones… and a kickout… and a kickout…and a kickout… Jima Rossa zostaną już ze mną na zawsze. Jak wiemy ostatecznie Michaelsowi nie udało się przerwać legendarnej serii zwycięstw i wydawało się, że zobaczyliśmy już ostatni rozdział rywalizacji sięgającej lat dziewięćdziesiątych.

I can beat you…

Walka zasłużenie zdobyła statuetkę dla najlepszego matchu roku (kayfabe brother, HH), a podczas odbierania nagrody przegrany niespodziewanie wyzwał Takera do rewanżu.

Na odpowiedź trzeba było jednak trochę poczekać. Kilka tygodni ignorowania kolejnych nawoływań Michaelsa później Deadman (będący członkiem rosteru SmackDown oraz mistrzem świata niebieskiego brandu) osobiście pojawił się na Raw. Odpowiedź, jakiej udzielił nie ucieszyła jednak HBK’a – Undertaker stwierdził, że nie ma nic do udowodnienia Shawnowi i odrzucił propozycję.

Mr. WrestleMania musiał więc poszukać innego rozwiązania. Jedyna droga, jaką znalazł prowadziła przez 30-osobowy Royal Rumble match, którego zwycięzca otrzymuje prawo walki o wybrane przez siebie mistrzostwo świata na Manii. Kto jak kto, Shawn Michaels wie, co trzeba w tej sytuacji zrobić: wygrał on bowiem ten match dwukrotnie podczas swojej wieloletniej kariery – w jednym przypadku zaczynając z numerem 1.

Niestety, pomimo dołożenia wszelkich starań i wbicia małego noża w plecy swojego najlepszego przyjaciela – z zaskoczenia eliminując superkickiem Triple H’a – nie udało mu się triumfować. Oberwało się także sędziemu Charlesowi Robinsonowi, który za odmowę przywrócenia HBK’a do matchu otrzymał Sweet Chin Music.

Wydawało się, że Michaels postara się pogodzić z brakiem kolejnej szansy na pokonanie Undertakera na WrestleManii, jednak wszystkie kolejne plany legły w gruzach. Najpierw nie udało mu się zakwalifikować do Elimination Chamber matchu o pas WWE, następnie chcąc załatwić sprawy osobiście, doprowadził do nieporozumienia z Triple H’em, które skutkowało stratą posiadanych przez DX pasów tag team. W rewanżu wszystko wyglądało dobrze do momentu, w którym pojawienie się Umarlaka na titantronie rozkojarzyło HBK’a, przez co ten ponownie zawinił i nie udało się odzyskać mistrzostw.

One way ticket…

Chwilę później na zapleczu doszło do rozpadu teamu i jak się wydawało odejścia Shawna niewidzącego dla siebie innej drogi na WrestleManię poza starciem z Undertakerem.

Udało mu się jednak wpaść na ostatni, desperacki plan. W trakcie Elimination Chamber matchu wtargnął do komory (przez całe show chowając się pod ringiem) i wymierzając Deadmanowi Sweet Chin Music podarował na tacy pas mistrza świata Chrisowi Jericho. Opłaciło się. Na Raw dzień później doszło do konfrontacji HBK’a z Takerem, podczas której w końcu zaakceptował wyzwanie, stawiając jednak jeden warunek: jeśli ponownie pokona Michaelsa, ten zakończy karierę. „Nie rozumiesz. Jeśli nie potrafię Cię pokonać na WrestleManii, nie mam żadnej kariery. Stoi.” usłyszał w odpowiedzi.

W Phoenix po raz kolejny mogliśmy zobaczyć emocjonujący, pełen dramaturgii pojedynek i podobnie jak Undertaker w końcowej jego fazie nie chcieliśmy, by Michaels się podnosił, a walka nigdy nie kończyła. Jak jednak wiemy, tak się nie skończyło. HBK nie dał rady przerwać Streaku i następnego dnia na Raw jeden z najlepszych wrestlerów w historii ze łzami w oczach pożegnał się z fanami. My za to w ciągu roku mogliśmy zobaczyć, jak przeszedł drogę od emanowania pewnością siebie przed pierwszym starciem do obsesji skutkującej ryzykiem utraty pracy, przyjaźni i postawieniem swojej kariery na szali, by tylko móc dostać drugą szansę w jednym z najlepszych storyline’ów kończącej się dekady.

Bardzo chciałbym móc zakończyć w tym miejscu, jednak rzeczywistość dała nam niechcianą i poziomem znacznie odbiegającą od poprzednich części kontynuację…

Money talk…

Okazało się bowiem, że „nigdy więcej” powtarzane na przestrzeni lat przez Showstoppera w wywiadach to tak naprawdę „za ile?”. HBK przez lata odrzucał propozycje powrotu na ring, kiedy WWE chciało go zestawić z takimi osobami jak Daniel Bryan czy AJ Styles. Ostatecznie do powrotu nie skłoniła go wizja jakiegoś dream matchu, z którąś z gwiazd obecnego pokolenia czy tęsknota za występami w ringu. Skusił go natomiast czek z odpowiednią kwotą wpisaną przez arabskiego księcia Mohammeda bin Salmana. O ile jego powrót sam w sobie spotkałby się z mieszanymi odczuciami wśród fanów, tak zrobienie tego na jednej z kontrowersyjnych gal w Arabii Saudyjskiej z pewnością pozostawiło spory niesmak.

Po samej walce – tag team match, w którym partnerami HBK’a i Undertakera byli kolejno Triple H i Kane – która lekko mówiąc nie była jedną z najlepszych w CV obu panów Michaels stwierdził, że jest już na to za stary i nigdy więcej walczącego w ringu go nie zobaczymy. Można więc spodziewać się, że nie mając już nic do udowodnienia i pracę dającą mu sporo radości jako trener w NXT tym razem uda się utrzymać obietnicy. Chyba że…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s