Pamiętne storyline’y 2010s: El Ingobernable

Trenowany w szkółce federacji. Promowany na człowieka, który przejmie pałeczkę od lidera organizacji i zostanie kolejną twarzą federacji. Ostatecznie odrzucony przez fanów babyface. Nie, nie zajmujemy się dzisiaj przypadkiem Romana Reignsa, choć podobieństwa w karierze obu panów dość łatwo zauważyć. Nie powiem, że gdyby WWE pozwoliło jego postaci przejść na ciemną stronę mocy, spokojnie się rozwijać i przejść drogę na wyznaczone miejsce w bardziej naturalny sposób, zamiast wpychać go fanom na siłę, skończyłby jak bohater dzisiejszego tekstu, ale na pewno byłyby na to większe szanse. Jestem pewien, że byłby teraz bardziej popularny aniżeli obecnie.

Tetsuya Naito – bo na jego historii skupia się dzisiejszy tekst – rozpoczął karierę formując tag team No Limit z Yujiro Takahashim. W ciągu trzech lat między 2008 a 2011 rokiem udało im się zdobyć mistrzostwa drużynowe w obu kategoriach wagowych (New Japan ma osobne pasy tag team dla dywizji jr. ciężkiej i wagi ciężkiej).

Po rozpadzie teamu dotarł do finału prestiżowego turnieju G1 Climax (round robin, którego zwycięzca jest nagradzany walką o pas IWGP Heavyweight w main evencie Wrestle Kingdom, więcej w tekście Dawida) po drodze pokonując m.in. największą gwiazdę federacji i ówczesnego mistrza świata Hiroshiego Tanahashiego. Ostatecznie jednak poległ w starciu z Shinsuke Nakamurą.

Przez następne dwa lata nieskutecznie próbował zdobyć wymarzony tytuł oraz zmagał się z kontuzją kolana, na której leczenie stracił 7 miesięcy. Po powrocie wygrał ze swoim byłym tag tema partnerem (który storyline’owo doprowadził do kontuzji) na drugim co do wielkości show roku – czerwcowym Dominion rozpoczynając tym samym swój babyface’owy marsz na szczyt NJPW.

Następnie przyszedł czas na G1 Climax. Ponownie znalazł się w finale, gdzie po raz kolejny zmierzył swoje siły z ikoną organizacji – tym razem jednak był to Hiroshi Tanahashi. Ostatecznie udało mu się zwyciężyć, jednak największy sukces w jego dotychczasowej karierze, który miał wypchnąć go na szerokie wody popularności, stał się początkiem jego upadku.

Jak tradycyjnie przystało, w następnych miesiącach Naito bronił swojego title shota przeciwko wrestlerom, którzy byli w stanie pokonać go w trakcie G1 Climaxa. Problem w tym, że jego rywale – Masako Tanaka i Yujiro Takahashi – nie byli z najwyższej półki, więc nikt nawet przez moment nie brał pod uwagę, że mógłby przegrać i po rozprawieniu się z nimi pretendent do pasa nie był jakoś ogromnie podbudowany przed Wrestle Kingdom.

Dodatkowo sama jego postać nie miała w sobie nic specjalnego. Był raczej nijakim, uśmiechniętym gościem w gaciach numer 454, który dostaje mega push, kiedy na jego miejscu równie dobrze mogliby znaleźć się Prince Devitt (dzisiaj Finn Balor) czy Katsuyori Shibata. Co gorsza, gwiazda Tanahashiego wciąż świeciła jasno, a jego rywalizację z Kazuchiką Okadą i Shinsukę Nakamurą przyćmiewały wszystko, co zaoferował do tej pory nowy wybraniec.

Przyszedł zatem czas na październikową galę King of Pro-Wrestling, która ostatecznie odsłania karty, jakie federacja przygotowała na styczniowe show. Pamiętna noc w Osace, która postawiła kropkę nad i była ostatnim gwoździem do trumny Naito.

Po walce o pas Interkontynentalny, w której Shinsuke Nakamura obronił swoje mistrzostwo w ringu zjawił się Tanahashi wyzywając swojego wieloletniego oponenta do starcia na największej gali roku. Oznaczało to zatem, że nadzieje fanów na kolejną odsłonę jego wielkiej rywalizacji z Okadą się nie ziszczą i miejsce w main evencie WK przypadnie przeciętnemu w ich oczach Tetsui Naito.

Obawy się potwierdziły, gdy po walce wieczoru zwycięzca G1 Climaxa pojawił się na rampie. W drodze na ring nie towarzyszyły mu odgłosy radości czy ekscytacji nadchodzącym starciem. Cała konfrontacja, w której trakcie pretendent obwołał się największą gwiazdą organizacji, spotkała się z niezręczną, lecz wymowną ciszą, przez którą przebijało się co najwyżej buczenie. Eksperyment można było spisać na straty.

Chcąc uniknąć podobnej katastrofy na swojej największej gali roku New Japan postanowił oddać głos fanom. Pierwszy raz w historii walka wieczoru Wrestle Kingdom została wybrana przez fanów w głosowaniu. Okada vs Naito o IWGP Heavyweight czy Nakamura vs Tanahashi o pas IC. Jak można się domyślać, wybór padł na opcję drugą, niemal dublując głosy przegranej.

Po przegranej z na styczniowej gali Naito pożegnał się main eventowym pushem i wrócił na swoje wcześniejsze miejsce na karcie. Co prawda w kolejnej edycji G1 udało mu się pokonać przyszłego triumfatora turnieju jednak w walce o title shota Okada ponownie okazał się lepszy, a na Wrestle Kingdom 9 przyszła porażka z AJ Stylesem.

Viva La México!

W ciągu tych kilkunastu miesięcy od powrotu po kontuzji i wielkim zwycięstwie w G1 do popadnięcia w przeciętność i niechęć wśród fanów udaje się znaleźć jednak jeden pozytyw. Jeden, ale za to, jak ważny dla dalszego rozwoju sytuacji. W 2013 roku w trakcie World Tag League (coroczny turniej tag teamów wagi ciężkiej w NJPW) Naito walczył u boku i nawiązał znajomość z Meksykaninem La Sombrą (Andrade Almas w WWE).

Panowie zjednoczyli swoje siły raz jeszcze rok później, a po nieudanym dla Japończyka tourze w Stanach Zjednoczonych na początku 2015 r., w przeciwieństwie do pozostałych członków rosteru japońskiej organizacji Naito postanowił ponownie zawitać do meksykańskiej CMLL. Ty razem jednak nie jako część No Limit, lecz mając kogoś, kto weźmie go pod swoje skrzydła i wskaże drogę.

La Sombra w tym czasie stanął na czele rebelii, odwracając się od CMLL oraz meksykańskich fanów i z kilkoma kompanami (m.in. obecny ROH World Champion RUSH) założyli grupę Los Ingobernables. Naito wkrótce wrócił do Japonii, jednak zaszła w nim znaczna przemiana. Przestał okazywać emocje względem New Japana odcinając się od federacji podobnie jak zrobili to jego meksykańscy bracia oraz fanów – którzy i tak darzyli go przecież niechęcią – nie tyle zaprzestając próby wkupienia się w ich łaski, ile wręcz ich prowokując do wyrażania jeszcze większej dezaprobaty.

G1 Climax 26 przyniósł kolejną nieudaną próbę powtórzenia wyniku sprzed trzech lat. Znowu udało się jednak pokonać triumfatora, którym okazał się Hiroshi Tanahashi zaskakując go swoim nowym finisherem – Destino. Co prawda kontraktu gwarantującego main event Wrestle Kingdom przejąć się nie udało, ale za to przyciągnął do siebie EVIL’a. Do dwójki wkrótce dołączył także Bushi a Naito został liderem nowej stajni – Los Ingobernables de Japon.

Co ważniejsze jednak, z czasem Naito – jak i całe LIJ – stał się symbolem i idolem dla osób odrzuconych przez społeczeństwo. Ludzi nieumiejących znaleźć dla siebie miejsca. Nowa, odmieniona osobowość pozwoliła mu także pokazać wyglądające na nieskończone pokłady charyzmy.

Luty 2016 roku przyniósł triumf w New Japan Cup – turniej, działający na zasadach single elimination (drabinka, przegrani odpadają) gwarantujący title shota na wybrany przez siebie singlowy pas na kolejnym większym show. Uwagę przyciągnął więc pas IWGP Heavyweight, który ponownie był się w posiadaniu Kazucuhiki Okady. Do spotkania doszło na kwietniowym Invasion Attack i dzięki pomocy pozostałych członków swojej grupy wraz z debiutującym i dołączającym do nich Sanadą Naito w końcu zwyciężył swój wymarzony pas… Tyle jednak, że marzenie to było marzeniem innego Naito. Temu na nim nie zależy. Ten chce jedynie pokazać, że jest największą gwiazdą New Japana.

Title reign nie potrwał jednak długo – zwłaszcza patrząc na standardy NJPW, które nie słynie z częstego przerzucania pasów między wrestlerami. Do rewanżu doszło na Dominion, a Naito zgodził się pozostawić swoich kompanów w szatni. Rainmaker okazał się przeszkodą nie do pokonania.

Fazę grupową G1 Climaxa 27 udało się zakończyć z największą liczbą punktów ex-aequo z Kennym Omegą, jednak w związku z wygraną Kanadyjczyka w bezpośrednim starciu to on znalazł się w finale, który ostatecznie wygrał.

Love-hate relationship

Następnym celem obranym przez Japończyka było mistrzostwo Interkontynentalne posiadane przez Michaela Elgina, którego pokonał w trakcie turnieju. Nie chciał go jednak dlatego, że o nim marzył. Nie dlatego, że darzył je szacunkiem. Chodziło o zemstę – to ten pas kilka lat temu odebrał mu jego miejsce w walce wieczoru Wrestle Kingdom. Tytuł udało się przejąć już za pierwszym podejściem 25 września, co jednocześnie stanowi datę początku pięknej relacji na linii Naito i biało-złoty pas, o której można napisać osobny tekst. Albo przeczytać ten tutaj, który polecam.

Bezpiecznie można stwierdzić, że Tetsyua Naito to nie człowiek, dla którego pas Interkontynentalny to najważniejsza rzecz na świecie i wieczorami nie siedzi przy kominku, polerując swoje trofeum na błysk. Kopie go w stronę ringu przed kolejnymi walkami, rzuca nim, w co się da. Ba! Próbuje nawet zapłacić nim w sklepie za zakupy.

Teraz udaje mu się także udowodnić, że poza wielkimi sprzedażami gadżetów z nim związanych potrafi przyciągnąć ludzi na areny, gdyż pasy wagi ciężkiej i IC na zmianę main eventują gale znajdujące się w kalendarzu New Japana między tymi największymi (dla ułatwienia można je porównać do PPV B między Royal Rumble, WrestleManią, SummerSlam i Survivor Series w WWE).

W grudniu Tetsuya Naito został wybrany MVP japońskiego wrestlingu w głosowaniu redakcji Tokyo Sports, zbierając 18 z 21 głosów. Był to pierwszy przypadek od 2010, kiedy nagroda ta powędrowała w ręce kogoś innego, niż Hiroshi Tanahashi lub Kazuchika Okada. To pokazuje, jak wielką przemianę i postęp zrobił Japończyk od tamtego wieczoru w Osace. A najlepsze wciąż było przed nim.

Wielki rok

Na Wrestle Kingodm udaje mu się obronić swój tytuł w starciu z Hiroshim Tanahashim, który niczym rycerz w lśniącej zbroi na białym koniu starał się ratować prestiżowy pas z rąk Naito. Co ciekawe pretendent nawiązał do sytuacji sprzed trzech lat proponując kolejne głosowanie dotyczące main eventowego slotu – co przy popularności Naito i Tanahashiego w porównaniu z niesprawdzonym jeszcze na tak wielkiej scenie Omedze w drugiej walce mogłoby się udać – jednak mistrz nie był tym zainteresowany, odbierając mu tym samym miejsca w walce wieczoru największej gali po raz ósmy z rzędu.

Horror jednego z najbardziej prestiżowych – i w tym czasie z miesiąca na miesiąc coraz bardziej rozpadającego się na kawałki – pasów w wrestlingowym świecie trwał jeszcze przez kolejne pół roku, kiedy to na Dominion Tanahashi nie zmarnował drugiej szansy i zmusił Naito do poddania po kolejnej emocjonującej walce.

To nie przeszkodziło mu jednak w dotarciu do finału G1 Climaxa dwa miesiące później, w którym zmierzył swoje siły z człowiekiem, który rok wcześniej stanął na jego drodze i teraz starał się powtórzyć swój sukces z poprzedniej edycji turnieju – Kennym Omegą. Po kolejnej świetnej walce między panami, ku ogromnej radości zgromadzonych na arenie fanów, w niektórych przypadkach wycierających łzy wzruszenia trofeum trafiło w ręce lidera Los Ingobernables de Japon.

W swojej – tradycyjnej dla New Japana w wykonaniu zwycięzcy walk wieczoru na galach – przemowie na zamknięcie show Naito pierwszy raz od Invasion Attack w Osace przed laty obwołuje się największą gwiazdą organizacji. Tym razem jednak nie są to puste słowa. Nie ma niezręcznej ciszy na arenie ani powstrzymującego się od wybuchnięcia śmiechem Okady, który ponownie czekał w main evencie Wrestle Kingdom.

Po drodze udało się obronić kontrakt z G1 w walce z Tomohiro Ishiim, a w grudniu Japończyk został piątym wrestlerem w historii, którego Tokyo Sports wybrało MVP roku dwa razy z rzędu. Przed nim tej sztuki dokonali Antonio Inoki, Jumbo Tsuruta, Genichiro Tenryu oraz Kazuchika Okada.

W tym miejscu muszę też polecić poniższy film – jak i kanał autora, jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się trochę więcej o NJPW – nagrany jeszcze zimą 2016.

Kłopoty w raju

Pomimo bycia na fali, na jakiej pretendent nigdy w swojej karierze nie był i gotowości do zobaczenia jak kończy on legendarny już, półtoraroczny title reign Kazuchiki Okady, do zmiany posiadacza pasa nie doszło. Dyskutować można, czy był to dobry ruch Gedo (booker NJPW): z jednej strony Naito był u szczytu swojej popularności, do którego od tamtego czasu nie udało mu się wrócić – mimo to wciąż jest #1 w organizacji pod tym względem.

Z drugiej strony jednak, gdyby panowanie Rainmakera zakończyło się 4 stycznia, nie dostalibyśmy zakończenia jego historii z Kennym Omegą, a przynajmniej nie byłoby ono tak mocne bez pasa IWGP Heavyweight na szali.

Następnego dnia na New Year’s Dash Naito został zaatakowany przez Chrisa Jericho, z którym rywalizował przez praktycznie cały następny rok. W kwietniu chcąc nie chcąc ponownie w jego rękach znalazł się pas Interkontynentalny – obecny mistrz Minoru Suzuki raz za razem atakował Hiromu Takahashiego, którego Naito traktuje jak młodszego brata. Chcąc w odpowiedzi odebrać mu coś równie cennego, wybór musiał paść na wspomniany tytuł.

Krótki title reign zakończył się na Dominion, gdzie zaskakujące zwycięstwo z mistrzem odniósł Chris Jericho. Po zaciętej rywalizacji z Suzuki Gun, w której trakcie doszło do ponownego starcia z Suzukim oraz jego podopiecznym Zackiem Sabre Jr. Po raz kolejny zmuszony był wrócić do rywalizacji o „ukochany pas”, kiedy nieskutecznie przejąć go próbował EVIL, a po walce Jericho starał się jeszcze dobić rywala.

Po zwycięstwie z Y2J’em przyszły feudy z Taichim oraz Kotą Ibushim. Temu drugiemu udało się pokonać obecnego IC championa w trakcie marcowego New Japan Cup czym zapewnił sobie title shota, który rozpoczął serię, w której panowie wymienili się pasem – przy okazji serwując walki na wysokim poziomie i niebezpieczne spoty sprawiające, że część fanów w trosce o zdrowie obu zawodników modliła się, by więcej matchów między nimi już nie było.

W czerwcu Naito zakończył rywalizację triumfem na Dominion wkraczając w okres G1 Climaxa ponownie jako mistrz Interkontynentalny. Do finału dotrzeć się nie udało przez porażkę w ostatniej rundzie z Jayem Whitem. Jak można się domyślić, skończyło się to postawieniem na szali swojego pasa w walce z Nowozelandczykiem – który w finale poległ z Kotą Ibushim – który ponownie okazał się lepszy pod koniec września.

Tetsuya Two Belts?

Gdzieś po drodze w tym wszystkim Naito zaczął wspominać w swoich wywiadach, że wciąż nie czuje się odpowiednio doceniony przez New Japana i uważa, że może gdyby został pierwszym wrestlerem w historii trzymającym jednocześnie pasy IWGP Heavyweight i IWGP Intercontinental pozostali niedowiarkowie przejrzeliby na oczy. W tak zwanym międzyczasie o podobnym ambicjach wspominać zaczęli Kota Ibushi oraz Jay White.

Po obronieniu swojego mistrzostwa na listopadowym Power Struggle z Hirookim Goto Jay White wyzwał na ring obecnego mistrza świata wagi ciężkiej – Okadę. Na arenie pojawił się jednak Naito, który do udowodnienia swojej racji potrzebuje przecież wielce umiłowanego białego pasa mistrzowskiego.

Do dwójki dołączył także wkrótce Ibushi i finalnie Kazuchika Okada, który zasugerował kolejne głosowanie fanów dotyczące tego, czy chcą zobaczyć walkę o oba pasy. Tak też się stało i kilka dni później NJPW ogłosiło, że na Wrestle Kingdom (pierwszy raz w historii rozłożonym na dwa dni) 4 stycznia dojdzie do obron obu pasów, a 24 godziny później zwycięzcy zmierzą się ze sobą, wyłaniając pierwszego w historii organizacji podwójnego mistrza.

Zegar tyka…

Warto w tej chwili przypomnieć dość ciekawą statystykę. Mianowicie patrząc tylko na pojedynki na Wrestle Kingdom Hiroshi Tanahashi potrzebował trzech prób, by w końcu pokonać Shinsukę Nakamurę. Kilka lat później Kazuchika Okada potrzebował tyle samo walk do rozprawienia się z Tanahashim. Jeśli Naito i Okada wygraliby swoje walki, byłoby to ich starcie #3 na tejże gali.

Czy Tetsuya Naito w końcu wypełni swoje Destino? Czy Kota Ibushi dorośnie w końcu do stawianych przed nim od lat oczekiwań? A może Kazuchika Okada ponownie udowodni, że w najważniejszych momentach to on jest najlepszym wrestlerem na świecie i dołoży koleją cegiełkę do swojego pomnika najlepszych w historii? A co, jeśli przebiegły Jay White ponownie popsuje wszystkim zabawę i skradnie oba pasy?

I jak to wszystko odbije się na popularności Naito? Czy ludzie ponownie uwierzą, że to TEN wieczór jak zrobili to dwa lata wcześniej? I starając się nie porównywać obu sytuacji, czy to odpowiedni, albo raczej czy to ostatni moment na wielki sukces w walce wieczoru Wreste Kingdom Japończyka mając z tyłu głowy jego coraz większe problemy ze zdrowiem.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s