Pamiętne storyline’y 2010s: Raz w życiu?

Występy wielkich mainstreamowych gwiazd na galach wrestlingowych nie są niczym nowym. Organizatorzy od niepamiętnych czasów starają się przyciągnąć w ten sposób uwagę prawdziwego świata na swoje show.

Co, jednak jeśli jest nią jednocześnie jedna z największych gwiazd wrestlingu w swoich czasach, kiedy to rozrywka ta przeżywała jeden ze swoich wzlotów popularności? Tak, dzisiaj pomówimy o feudzie, który przyciągnął największe zainteresowanie fanów w 2010s, bijąc przy tym parę rekordów: John Cena vs The Rock.

Był sobie Kamień…

Kariera Dwayne’a Johnsona poszła dość niespodziewaną ścieżką. Na szczyt popularności (wtedy jeszcze) WWF udało mu się wspiąć jeszcze swoimi trzydziestymi urodzinami, a zanim zdążył wejść w jej najlepsze lata – patrząc na największe gwiazdy w historii, większość z nich miała swój peak w okolicach 35 roku życia – postanowił spróbować swoich sił w Hollywood.

W swoje 30 urodziny (2 maja 2002) był już part-timerem na galach do 2004 roku pojawiając się sporadycznie. Ostatnią walkę w tamtym okresie stoczył na WrestleManii XX. Udało mu się tym samym uniknąć tego, by lata kariery ringowej mocno odbiły się na jego zdrowiu, co z pewnością nie zaszkodziło przy powrocie po latach.

Co prawda nie można powiedzieć, żeby wrestlingowa popularność przełożyła się od razu na karierę filmową – nie został bowiem przywitany stertą wielkich ról i musiał zaczynać od mniejszych projektów. Na pewno jednak jego późniejszy sukces otworzył drzwi innym wrestlerom, którzy w następnych latach poszli w jego ślady.

Umarł król, niech żyje król

Mniej więcej w tym samym czasie, w którym z WWE żegnał się The Rock, także druga supergwiazda ostatnich lat – Steve Austin – odchodziła na emeryturę. Trzeba było więc znaleźć kogoś, kto ich zastąpi.

WWE postanowiło więc wypromować w to miejsce niejakiego Brocka Lesnara, jednak mimo ogromnego pushu były zapaśnik nie miał ochoty pracować na takim grafiku, jakiego wymagała od niego federacji i odszedł spróbować swoich sił w footballu amerykański, wrócił na chwilę do wrestlingu, zahaczając o New Japan Pro Wrestling, aż w końcu wylądował w UFC. Resztę historii pewnie znacie.

Wybór więc padł więc na Johna Cenę, który zadomowił się na szczycie organizacji na kolejną dekadę. Nigdy nie udało mu się wzbić na poziom popularności Austina i Johnsona – nie przysłużył się do wzrostu popularności organizacji, ba! Nawet przez cały ten czas wszystkie wykresy z roku na rok spadały.

Był jednak ostatnią osobistością z rosteru WWE, której na stałe udało się przebić do mainstreamu. Od lat jest liderem organizacji Make a Wish spełniającej życzenia dzieci zmagających się z przeróżnymi problemami zdrowotnymi. Zanim jeszcze postawił swoją stopę na planach filmowych Hollywood, udało mu się spełnić ponad 600 takich życzeń.

Wpływ Ceny można także zobaczyć po tym, co dzieje się z popularnością WWE po jego odejściu: powolne opadanie przerodziło się w pikowanie w dół. Zainteresowanie galami pod jego obecność spadło do tego stopnia, że w 2019 i 2020 w czterech kolejnych kwartałach z rzędu (innymi słowy przez pełen rok) live eventy federacji notowały straty.

Z oglądalnością gal telewizyjnych również nie jest kolorowo. Już przed pandemią koronawirusa nierzadko biły kolejny rekord niskiej oglądalności, a teraz jest tylko gorzej.

Był więc ostatnią prawdziwą gwiazdą w oczach nie tylko fanów, ale i osób spoza wrestlingowego światka. A dzięki byciu główną gwiazdą organizacji przez tak długi (na dobrą sprawę niespotykany od czasów Bruno Sammartino) czas wrył się w wyobraźnię jako jej twarz bez względu na kontekst.

Powrót zdrajcy?

Kiedy w lutym 2011 r. The Rock wyszedł do ringu jak oficjalny gospodarz nadchodzącej WrestleManii XXVII, wielu fanów było uradowanych powrotem ich idola sprzed lat. Była jednak także grupka fanów twierdzących, że Johnson zdradził ich ukochaną rozrywkę i „sprzedał się” odchodząc do Hollywood.

W jakimś stopniu miało to na pewno związek z wypowiedziami Ceny, który jeszcze przed powrotem swojego starszego kolegi w wywiadach w taki sposób przedstawiał całą sytuację. Można się było więc zastanawiać czy panowie za sobą nie przepadają i przerodzi się to w coś więcej, czy może to tylko gościnny występ. Na wstępną odpowiedź nie trzeba było długo czekać, bo już w pierwszym promie Rocky poświecił mu parę zdań.

Napięcie między oboma Panami było odczuwalne w ciągu następnych tygodni, sięgając zenitu na ostatnim Raw przed WrestleManią, kiedy po odparciu ataku Miza i Alexa Riley’ego The Rock niespodziewanie przyjął Attitude Adjustment od Ceny.

Historyczne ogłoszenie

Na odpowiedź nie trzeba było szczególnie długo czekać. W walce wieczoru największej gali roku, w której to lider Cenation walczył o tytuł mistrzowski ze wspomnianym już The Mizem (poważnie, nie zmyślam). Match ten po kilkunastu minutach skończył się podwójnym wyliczeniem pozaringowym (ponownie, tak było), jednak wkrótce został zrestartowany przez gospodarza Manii The Rocka jako no DQ match. Jedno Rock Bottom i trzy klepnięcia sędziego w matę później byliśmy na prostej drodze do starcia dwóch twarzy WWE swoich pokoleń.

Dzień później na Raw doszło natomiast do czegoś wcześniej niespotykanego. Otrzymaliśmy bowiem zapowiedź main eventu nienastępnego PPV, a kolejnej, przyszłorocznej WrestleManii, która miała się odbyć w rodzinnym dla Johnsona Miami.

Po tym drogi panów na pewien czas się rozeszły. Cena wrócił do pogoni za mistrzostwem WWE i feudów z kolejnymi wrestlerami chcącymi zepchnąć go z piedestału, The Rock wrócił do kręcenia i promowania kolejnych filmów, podsyłając co jakiś czas nagrane proma, by przypomnieć o rywalizacji.

Niespodziewani partnerzy

Co ciekawe, singlowa walka na kwietniowej gali nie była pierwszym matchem po 7-letniej przerwie Johnsona. Po drodze trafiło się bowiem Survivor Series i akurat tak się złożyło, że Cena feudował z Awesome Truth (member that one?).

Skoro tak, to przydałoby się wsparcie dla wyrównania sił. Tak więc – mogąc sam wskazać swojego partnera – wybór Johna padł na jego nadchodzącego rywala. Jak można się domyślać, to superpołączenie wystarczyło na zapewnienie sobie zwycięstwa w tag matchu, jednak nie pomogło w zaleczeniu urazów.

Powrót na ścieżkę wojenną

Na ostatniej prostej Johnson pojawiał się nieco częściej na galach, a fani byli nawet świadkami małego powrotu do przeszłości obu panów…

Walka, do której to wszystko prowadziło, nie była najwspanialszym starciem, jakie ktokolwiek kiedykolwiek widział, nie było jakiejś wielce rozbudowanej historii czy pokazów atletycyzmu, ale mało kto pewnie by się tego spodziewał. Z finansowego punktu widzenia natomiast gala ustanowiła nowe wrestlingowe rekordy zarówno pod względem wykupień PPV (1.217 mln, które w erze odchodzenia od systemu PPV na rzecz serwisów streamingowych zapewne nigdy nie zostanie już poprawiony), jak i okazała się najbardziej dochodowym show w historii.

Wynik? Dla wielu zaskakujący bowiem ogólnie spodziewano się, że gwiazdor sprzed lat symbolicznie przekaże pałeczkę przedstawicielowi obecnego pokolenia. Nic bardziej mylnego: na finishu Cena nie okiełznał swojego ego, mając rywala na łopatkach, starał się jeszcze wbić dodatkową szpilkę i zapłacił za to porażką.

Twice in a Lifetime

Skąd więc taki wynik w matchu promowanym jako coś, co zdarza się raz w życiu? Szukając odpowiedzi na pytanie „Czy rewanż był planowany od początku?” co ciekawe okazało się, że nie do końca, a bardziej kierowano się tym, że większość będzie chciała zobaczyć wygraną Rocka, a Cenie porażka i to jak jego postać na nią zareaguje, może pomóc poprawieniu reakcji fanów na niego.

W pewnym momencie jednak pojawił się pomysł ponownego zestawienia tej dwójki i próby powtórzenia finansowego sukcesu. Ażeby stawka była tak wielka, jak tylko możliwe, chęć zrewanżowania się swojemu rywalowi przez Cenę nie była jedyną stawką.

Zgodnie z powyższą obietnicą z tysięcznego odcinka Raw, Johnson zawalczył o pas mistrza WWE na Royal Rumble 2013, odbierając go panującemu wówczas od 434 dni CM Punkowi. Tego samego wieczoru drugie zwycięstwo w Royal Rumble matchu dopisał do swojego CV Big Match John i oficjalnie poznaliśmy walkę wieczoru WrestleManii XXIX. Tym razem, zgodnie z przewidywaniami i oczekiwaniami udało mu się pokonać swojego rywala.

Nie przysłużyło się to jednak na kolejny rekord wykupień PPV: 1,048 mln dało #6 miejsce za WrestleManiami z numerkami 28, 23, 21, 27 i 24, co z pewnością pod tym względem musiało być rozpatrywane w kategoriach rozczarowań. Z drugiej jednak strony łącząc wszystkie źródła przychodów, udało się przeskoczyć ubiegłoroczne show (choć fakt organizowania gali w Nowym Yorku swoje też zrobił).

Dodając do tego natomiast dwie poprzednie Manie (bo nawet bez walczącego Johnsona na XXVII, promocja mocno kręciła się wokół niego i Ceny, a Miz był bardziej dla nich tłem) dostajemy feud, który zarobił więcej pieniędzy, niż jakikolwiek inny storyline w historii.

Koniec końców, odkładając na bok cyferki i prywatne opinie dotyczące tego, czy ktoś chciał oglądać rewanż, czy raczej wolałby w tym miejscu oglądać kogoś innego, na pewno byliśmy świadkami nie tylko jednej z najbardziej pamiętnych rywalizacji w ostatnich dziesięciu latach, ale także w historii.

Na koniec można także zwrócić uwagę na ironię, dotyczącą zarzutów Ceny wobec The Rocka biorąc pod uwagę to, jak obecnie wygląda jego kariera. Choć trzeba od razu przyznać, że sam zainteresowany zmienił już w ostatnich latach swoje zdanie na ten temat.

CENA WINS LOL

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s