Kiedy w ostatnich kilku miesiącach oczy fanów All Elite Wrestling z całego świata skupiały się na emocjonalnej historii Adama Page’a i jego pogoni za pewnością siebie i mistrzostwem świata oraz dyskusjach o tym, kto będzie kolejną wielką gwiazdą debiutującą w organizacji, gdzieś tam na drugim planie pojawiał się pewien Bułgar, który każdym swoim pojawieniem się potrafił skraść odrobinę show dla siebie.
I. Rusev Niszczyciel i Rusev Day
Kiedy Miro – bo o nim mowa – występował jeszcze WWE, wydawać się mogło, że jest skazany na sukces. Łączył ze sobą w sobie bowiem groźny wygląd idealnie pasujący do niszczycielskiego potwora z zagranicy idealnie wpisujący się w wizję tej roli Vince’a McMahona, który przez dekady testował w ten sposób swoich championów z charyzmą i umiejętnościami w ringu rozwiniętymi do tego stopnia, żeby z czasem zdobyć także przychylność fanów.
Największymi sukcesami mógł poszczycić się w pierwszych latach swojej przygody z organizacją, kiedy reprezentując nie swą rodzimą Bułgarię, a Rosję udało mu się zdobyć mistrzostwo Stanów Zjednoczonych. Prawie 5-miesięczny terror ku chwale Władimira Putina na WrestleManii 31 w końcu udało przerwać się Johnowi Cenie.
Po tej porażce przyszły gorsze czasy dla znanego wówczas jako Rusev zapaśnika. Łatwo było można dostrzec kłopoty z powrotem na właściwe tory i wkrótce pojawiły się także problemy miłosne i związana z nimi rywalizacja z Dolphem Zigglerem z Laną i Summer Rae w tle uniemożliwiające pogoń za kolejnymi tytułami.
Przez jakiś czas później próbował też sojuszu z innymi obcokrajowcami, razem Sheamusem, Wadem Barretem i Alberto Del Rio tworząc League of Nations, jednak ich największy rywal Roman Reigns okazał się przeszkodą nie do przeskoczenia nawet ze wsparciem szefostwa.
Po rozpadzie grupy sytuacja nie poprawiła się i przez kolejny rok dryfował bez celu, nie potrafiąc odnaleźć dawnego siebie. Los w końcu się jednak uśmiechnął, kiedy na horyzoncie pojawił się utalentowany śpiewak Aiden English, z którym to Bułgarowi niespodziewanie udało się złapać wyjątkowy kontakt i stworzyć duet, który zdobył wielką popularność wśród fanów. A kiedy do ekipy dołączyła także Lana, wydawało się, że świat stoi przed nimi otworem.
Po kilku miesiącach współpracy, paru nieudanych próbach przejęcia czy to pasa US przez Ruseva, czy pasów tag team wspólnymi siłami i masie sprzedanych koszulek doszło do rozpadu teamu, kiedy English zaatakował swojego partnera, informując go przy okazji, że miał romans z jego żoną, czemu Lana stanowczo zaprzeczyła.
Od tego czasu na próżno było już szukać „starego dobrego Ruseva”, któremu nie udało się ani znaleźć sposobu na dominację jak w czasach pierwszego panowania w imię Rosji, ani odzyskać tak wielkiego wsparcia fanów, jak w czasach Rusev Day.
Wśród fanów nierzadko można spotkać się z opiniami, że Bułgar mógł być dużo większą gwiazdą w WWE, gdyby tylko miał za sobą pewne wsparcie machiny promocyjnej. Co wiemy na pewno to to, że przez kolejne kilkanaście miesięcy fani Ruseva nie mieli za dużo powodów do radości i raczej błądził on bez celu z małym przebłyskiem na kolejne panowanie z pasem Stanów Zjednoczonych zakończone już na pierwszej obronie, a w kwietniu 2020 został zwolniony z federacji.
II. Gamer Miro
Pojawiając się w AEW trafił niejako z deszczu pod rynnę – kolejny raz wmieszany był bowiem w historię miłosną, które w przeszłości były dla niego raczej złym omenem. Zadebiutował bowiem jako świadek przyszłego pana młodego Kipa Sabiana. Tym razem też mogliśmy go poznać od nieco innej, bardziej rozrywkowej strony. Gdzieś tam było widać przebłyski dawnego niszczyciela Ruseva kiedy przyszło mierzyć się ze słabszymi rywalami, jednak zdaniem wielu fanów cała mniej poważna otoczka sprawiała, że wciąż nie może obudzić w sobie drzemiącego potencjału.
Nieco innego zdania był jego nowy szef, który od początku wierzył w jego nadchodzący sukces i dalsze wydarzenia zdają się potwierdzać jego słowa i pokazują jego początkowy okres bardziej jako ugruntowanie sobie pozycji w nowym świecie.
Miro – jak był teraz znany – nie miał bowiem problemu z poświęcaniu czasu na rozrywki czy bronienie swojego kumpla, kiedy jego niewyparzona gęba narobiła wrogów. Problemy zaczęły się, kiedy to wszystko zaczęło przeszkadzać w karierze Bułgara – ten bowiem nie miał już zamiaru tracić czasu.
III. Miro Zbawca
Finalne porzucenie Sabiana po tym, jak ten kosztował go wygraną w tag team matchu z Best Friends, pozwoliło w końcu odzyskać dawną agresję i w pełni skupić się na swoim celu – pas mistrzowski. Od tego czasu Bułgar zaczął także dedykować swoje sukcesy swojemu Bogu, który według niego za nimi stoi.
Niecałe dwa miesiące później otrzymał swoją szansę, której nie zmarnował, w dominujący sposób pokonując Darby’ego Allina na Dynamite 12 maja, kończąc tym samym jego nieco ponad półroczne panowanie. Słowo dominacja jest tu warte podkreślenia, bo w kolejnych obronach pasa stało się niemal synonimem do „walka Miro”.
Sielanka trwała do połowy sierpnia. Wtedy bowiem Bułgar przekonał się, że nikt nie jest idealny, nikt nie jest Bogiem. Kolejnym pretendentem okazał się z pozoru niegroźny Fuego Del Sol. Co prawda tytuł pozostało w rękach dotychczasowego posiadacza, jednak w tej walce świat dowiedział się o Miro czegoś nowego – w końcu poznaliśmy jego słabość. Fuego zaczął bowiem od błyskawicznej ofensywy, już od pierwszych sekund starcia zasypując rywala kolejnymi DDT i skupiając się na jego szyi.
Mistrzowi udało się wkrótce przejąć kontrolę nad matchem i dzięki swojej sile i brutalności obronić pas po niespełna dwóch minutach od pierwszego gongu. Efekty takiej taktyki Fuego pozostawiły jednak swój ślad i nawet tak krótki czas wystarczył kolejnemu w kolejce do mistrzostwa TNT, namaszczonemu do roli pretendenta przez samego mistrza weteranowi Eddiemu Kingstonowi, który otwarcie zapowiedział, na czym skupi się jego ofensywa.
Na PPV po raz kolejny udało się wyjść zwycięsko. Nie było już jednak dominacji nad rywalem, a zacięte starcie, które zabrało fanów na emocjonalnego roller coastera i skończyło nieczęsto widywaną u Bułgara desperacką ucieczką do nielegalnych akcji za plecami sędziego.
Po All Out na celowniku ponownie znalazł się del Sol, który zdaniem Miro znów nagrzeszył, kiedy zaakceptował kontrakt AEW mimo tego, że nie udało mu się go pokonać (prezydent organizacji Tony Khan przed ich pierwszym starciem zapowiedział, że jeśli Fuego wygra, dostanie stały kontrakt i zaproponował mu go nawet po porażce, bo zrobił na nim wrażenie). Tym razem zamiast przysłowiowej marchewki w postaci kontraktu pojawił się kij. Żeby dostać kolejnego TNT tile shota, na szali postawił bowiem nowy swój samochód.
Tym razem w nieco dłuższej i bardziej wyrównanej walce była większa szansa na przejęcie pasa, ale obyło się bez niespodzianki – Miro znowu górą. To szybkie odnowienie rywalizacji przyniosło jednak nowego, niespodziewanego kandydata do przejęcia pasa w osobie Sammy’ego Guevary, który stanął w obronie swojego przyjaciela po walce.
IV. Miro upada po raz pierwszy
Niecałe dwa tygodnie później na Dynamite doszło do walki i zmotywowany Guevara wykorzystał narastające problemy z szyją i w końcu zakończył „miłosierne” panowanie Bułgara. Ten natomiast poczuł się zdradzony i porzucony przez swojego Boga… Pierwszy raz wspomina też o słuszności taktyki Kingstona i następnej dwójki.
Po kilku tygodniach obwiniania swego Pana przed Miro otworzyła się niespodziewana furtka. Z turnieju o miano pretendenta do tytułu mistrza świata ze względów zdrowotnych wycofał się Jon Moxley i to właśnie on miał zająć jego miejsce w drugiej rundzie / półfinale.
Choć Orange Cassidy nie był łatwą przeszkodą – szczególnie będąc wrzuconym do turnieju bez jakiegokolwiek czasu na przygotowanie – udało się awansować do finału na Full Gear PPV, gdzie czeka już na niego Bryan Danielson.
Czy udało mu się odzyskać łaskę swego Boga? Czy ten raczej tylko z nim pogrywa? A może to los daje mu szansę odegrania się na nim? I czy jakoś w to wszystko wmiesza się w końcu jego regularnie wspominana, ale wciąż nieobecna małżonka? Wygląda na to, że na odpowiedź trzeba będzie poczekać przynajmniej do Full Gear, które odbędzie się 13 listopada. Jedno można stwierdzić na pewno: przez ostatnie miesiące historia tego „duetu” kradła show bez względu na to, czy na ekranach pojawiała się na minutę, czy kilkanaście.